piątek, 14 listopada 2014

Sweter z dzianiny - Burda 1/2011 #123 A

Nie wierzę, że USZYŁAM sweter. Swetry się przecież robi na drutach...

W internetach nabyłam dzianinę swetrową, podejrzanie tanią i na dodatek z domieszką wełny. Puchate to, miękkie i grube, w sam raz na zimę.

Zainaugurowałam też mojego Merrylocka. O ile założy się prawidłowo nici i ustawi odpowiednio naprężenia, to szyje jak marzenie. Ale nie jest to takie proste. Wiele metrów przez wiele dni przeszyłam, żeby ustawić wszystko, jak trzeba, a i tak na przykład następnego dnia pierwszy ścieg był... no właśnie nie było go. Ustawianie od początku.
Ponieważ nie znałam wykroju, nie wiedziałam, czy nie trzeba będzie czegoś zwężać lub poszerzać, najpierw szyłam samym łańcuszkiem, a dopiero potem obrzucałam 3-nitkowym overlockiem. Dwa razy dłużej, ale za to bez pomyłek. Łańcuszek pierwszego dnia szył pięknie, a drugiego już rwał nitkę po każdych pierwszych trzech wkłuciach. Naprężenia zjechałam aż w okolice 3 (z sugerowanych 6 - 7) i dopiero poszło.

Na jednym rękawie to nawet mi się paski zgrały :-)
Bebechy wyglądają fachowo, aż miło popatrzeć, chociaż jeszcze pewne niedociągnięcia widać, zwłaszcza na łukach. Po prostym obrzuca bajecznie, ale nie wiem, jak sobie poradzić z łukami, na przykład na podkroju pach.

Drabinka faaaajna. Ale nitka też się rwała, aż ze wścieklizny dostawałam piany.  W rezultacie jeden rękaw podłożony jest na raty co 3-4 centymetry, a w jednym miejscu w ogóle brakuje przeszycia, albowiem na zgrubieniu szwów całą materię wciągnęło mi w ogóle pod spód, wkręciło w chwytacze i musiałam pół covera rozkręcać, grrrr.

Przy okazji: nitki zabezpieczam poprzez zawiązanie ich jednym ruchem w supełek, a żeby znajdował się ona maksymalnie blisko materiału i nie wisiał farfocel, to wkładam w oczko śrubokręt do odkręcania igieł (albo trzonek prujki) i przyciągam jak najbliżej. Chyba bym się wściekła, gdybym miała rozplatać te wszystkie niteczki i wiązać na osobne supełki.
Dół trochę się rozciągnął przy drabinkowaniu, wobec czego, nauczona tym doświadczeniem, rękawy podkładałam, zmieniwszy ustawienie transportera na marszczenie. Super.

Wykrój posiadał spory dekolt łódkowy, nie licujący kompletnie z zimowym charakterem swetra (hula wiatr po obojczykach, hulaaaa!), wobec czego doszyłam plisę. Doszywałam dwa razy, ponieważ odstawała jak komin, a wiadomo - ten wiatr. Dalej odstaje, już nie wiem, czy tak musi, bo gruba, czy powinnam jeszcze bardziej naciągnąć.

Generalnie ze swetrem się nie rozstaję, uwielbiam go ponad wszelki rozsądek i chyba uszyję sobie drugi :-)

Podpatrzyłam u co najmniej trzech blogujących koleżanek "metryczki" szycia i uważam to za świetny pomysł - adaptuję :-)

Wykrój: Burda 1/2011 #123 A (skrócona długość, zmniejszony o 0,5 cm z każdej strony obwód dekoltu i doszyta plisa)
Rozmiar: 36
Materiał: dzianina swetrowa, 20% wełna, gramatura nieznana
Zużycie materiału: ok. 1,35 m
Maszyna: Merrylock 689
Ściegi: łańcuszek, 3-nitkowy overlock, 2-igłowa drabinka


poniedziałek, 27 października 2014

Spodnie z wypustką i oblekanymi guzikami

Co by nie mówić, że sukienki i spódniczki takie kobiece i w ogóle, to ja jednak jestem dziewczyna spodniowa i już. Skoro okazało się, że portki już potrafię uszyć, poszłam za ciosem i z tego samego wykroju zrobiłam drugie. 

Na końcu powiem Wam, dlaczego nigdy więcej nie pokuszę się o szycie z tego odszpilkowanego wykroju oraz z jakiego powodu poprzysięgłam sobie, że dopóki nie posiądę wiedzy, jak samodzielnie skonstruować spodnie, będę szyć z gotowych wykrojów.

Wobec zbyt wysokiego stanu, zbyt wielkiego obwodu w pasie, jak i chęci urozmaicenia poprzednich spodni, wprowadziłam delikatne modyfikacje wykroju starożytną metodą "na oko". Kieszenie mają odrobinę mniejsze wloty, ale jest to zauważalne tylko dla mnie.

Ponieważ spodnie miały mieć charakter nieco bardziej elegancki (lekko satynowana bawełna elastyczna), powzięłam pomysł schowania guzika od spodu. Odmierzyłam dziurkę, wyrżnęłam, przyszyłam guzik i efekt był nie do przyjęcia: przód paska odstawał i całkowicie ukazywał zamek. Może coś tam dojrzycie na tej roboczej komórkowej fotce.

Spędziłam upojne chwile na fejsbuku, o tu, deliberując nad tym problemem z kreatywnymi a uczynnymi mistrzyniami krawiectwa w składzie: Ania czyli Czeremcha, Bedomna Wioletta z Szafy, Liliana z Zapomnianej Pracowni, Monika prowadząca blog Monafaktura, Ela czyli Sagitta  i bezblogowa Beata. 
 
Nie uwierzycie, ile ciekawych rozwiązań można wydumać nad czterema centymetrami kwadratowymi jednego małego paska! :-D A może zaszyć, a może zatrzask, a może napa, a może haczyk, a może haftka...

Stanęło na zaszyciu felernej dziury i przyszyciu guzika jak-pan-bóg-przykazał z przodu, jeno obleczonego materiałem spodniowym. 
 
Pociągnęło to za sobą konieczność obleczenia kolejnych dwóch guzików do klapek-patek z tyłu, będących atrapami kieszeni.

Wspominałam już, że pałam do wypustek wielką miłością, ale Mąż chyba jeszcze większą, albowiem przez trzy dni nakłaniał, że pod paskiem koniecznie powinna być kontrastowa wypustka. Cóż było robić - tak mu się poprzednie spodobały, że wszyłam :-)

Taka wypustka to doskonały sposób na uniknięcie nadmiernego rozciągania się elastycznego materiału. Zresztą i tak na samym wstępie przeszyłam górną krawędź ściegiem stabilizującym oraz przykleiłam na zapas szwu flizelinę. Podczas przymiarek, jak i później pas trzyma się i ani drgnie.

I teraz przechodzę do nogawek, które ostatecznie przesądziły o rezygnacji z wykroju na bazie starych spodni. O ile jakimś szczęściem tak zwanego początkującego idioty udało mi się z podkrojem kroku i ani się nie marszczy, gdzie nie trzeba, ani się nie wrzyna, ani nie wisi i nawet cammel toe mnie ominął jakimś fuksem, o tyle na nogawkach poległam.
Poprzednie portki okazały się skręcać od kolana w dół. Nie uniknęłam tego również przy tych spodniach, jak również w następnych krojonych z jeansu. Te jeansowe tak się skręcały, że w końcu zarzuciłam projekt.
 
Wobec tego solennie przyrzekam, że nigdy więcej nie postąpię wbrew sztuce krawieckiej i będę korzystać z wykrojów zgodnych z wyżej wymienioną ;-)

Już się szyją jeansy z tak popularnego modelu 115 z Burdy 3/2014, którymi zachwyciłam się u Sagitty.


środa, 22 października 2014

Wyniki Candy i konkursu




Uff.. zmieściłam się w deklarowanym tygodniu od zakończenia i otóż publikuję wyniki.

Pretendentki do zestawu nr 1:
(nie wiem, dlaczego linki nie zrobiły się różowe i zapraszające, ale można klikać)
Losowanie było szybkie, sprawne, maszyna losująca w postaci Leona spisała się na medal i.... nagroda wędruje do Martyny :-) Poproszę mailem lub w prywatnej wiadomości na fb adres wysyłki.

Do drugiego zestawu, konkursowego, startowały:
  • Ignacynka
  • Mgiełka Ściegiem do celu
  • Monafaktura
  • Suzi
  • Maria Tamara
  • Ola Lo
  • mag.ik

Decyzja nie należała ani do prostych, ani do łatwych, ponieważ wszystkie propozycje miały w sobie coś ciekawego, zwracały moją uwagę a to detalem, jak w przypadku Ignacynki i jej bluzki z kokardkami na plecach, a to kolorem, jak złota sukienka Mag.Ik czy amarantowa niezwykle ciekawa bluzka Oli Lo, a to wygodą noszenia, jak dzianinowa sukienka Suzi. Podobała mi się też szmaragdowa asymetryczna bluzka Marii Tamary i powłóczysta niebieskość sukienki Mgiełki. 

             Ignacynka                                                         mag.ik


                  Ola Lo                                                Mgiełka Ściegiem do celu

           Maria Tamara                                                              Suzi

Przez ten tydzień z sześć razy zmienialiśmy zdanie ;-) aż w końcu, kiedy już się miałam popłakać, że jakże mam wybrać jedną, skoro wszystkie mi się podobają i każdą z konkursowiczek chciałabym obdarować, dowiedziałam się, że w czerwcu przyszłego roku idę na wesele i trzeba by coś uszyć, i tym sposobem wybór padł na sukienkę Moniki (Monafaktury), ponieważ to w takiej właśnie kreacji chciałabym zakasować inne gościówy weselne, ot, taki wewnętrzny impuls :-) Mam nadzieję, że archiwum Burdy ma ten numer...

Moniko, poproszę o adres do wysyłki :-)

Dzięki, Dziewczyny, za super zabawę! :-D

środa, 1 października 2014

Żakardowe śmietankowe koło

Druga i póki co ostatnia spódnica z koła - na zakończenie lata. Śmietankowy żakard o luźnym splocie, dość elastyczny. Wisiał przypięty do suszarki na pranie przez trzy doby - na wszeeeelki wypadek. Materiał jest tak boski, że musiałam się nagimnastykować, aby z resztki wyszła ołówkowa spódnica dla mamy. Na kiedyś-kiedyś, bo jeszcze nie odważę się szyć dla kogoś.

Nie obyło się bez... nie zgadniecie - lamówki! Jednakże tak kompletnie nie pasowała z wierzchu, że wylądowała całkiem od spodu. Dodam, że cała została udziubdziana ręcznie, co graniczyło z cudem, albowiem efekt moich "ręcznych" poczynań generalnie zawsze wygląda, jakbym miała 6 lat i parkinsona oraz zaćmę.

Podszewka z półkola, podłożona stopką do podwijania. Jeszcze nie opanowałam obsługi owej stopki do końca, wobec czego miejscami zszyło się bez zakładu, ale kto by tam patrzył.Wysnuwające się farfocle będę systematycznie obcinać, żeby mi się miedzy kostkami nie plątały.

Z tą stopką wcale nie jest tak, że szyje sama. Podglądałam Bezdomną Wiolettę oraz Monafakturę, ale... ekhem, no, nie tego się spodziewałam ;-) Jednakowoż trening był niezbędny, żeby to-to jako tako wyglądało przynajmniej z tej strony, którą czasem widać.

Tu pierwsze podejście:
 
A tu już na gotowo:




Pasek też podszywałam ręcznie. Nie zostało uwiecznione na zdjęciu, ale wyszło pierwszoklaśnie :-) I wreszcie wyczaiłam, czemu te moje guziki w spódnicach po zapięciu wyglądają, że są zbyt blisko krawędzi. Nie chodzi o miejsce przyszycia guzika, tylko o punkt, w którym kończy się dziurka. Następnym razem muszę ją umiejscowić bardziej nad zamkiem oraz wytworzyć krótszą tę część paska, która wystaje. Już mi to dziewczyny klarowały przy niebieskiej kontrafałdziastej spódnicy, ale teraz wreszcie dokładnie zajarzyłam, co konkretnie w którym miejscu. To ostatni taki egzemplarz, na mój dusiu.

Uwielbiam w tej spódnicy, jak się buja i układa :-)

A poradzicie mi, co robić, żeby się materiał przy zamku nie marszczył mimo podklejenia flizeliną? Jest taki jakby ściągnięty, przez co spódnica na szwie ciut wyje. Nie widać tego w fałdach, ale ja to wieeem.

poniedziałek, 22 września 2014

Husqvarna Viking E10 dla początkujących - recenzja

Pytacie mnie o to, jaką maszynę kupić, ale ja miałam do czynienia tylko z jedną, naprawdę nie jestem osobą kompetentną do udzielania takich rad. Jedyne, co mogę Wam opowiedzieć, to o mojej Husqvarnie.

Różne mity krążą o maszynach Husqvarny. A to że akcesoriów nie można dostać, a to że do Husqvarny nie pasują stopki... Husqvarny, a to że stopki matic się nie nadają, a to że nie da się na niej szyć dzianin, a to że dziurek nie obrzuca - spotkałam się w sieci z wieloma zarzutami wobec tej maszyny. Postanowiłam mity rozwiać, a zarzuty odeprzeć :-)


Od ponad roku posiadam Husqvarnę Viking E10. Pisałam już o niej dość obszernie na forum ekrawiectwo.net, ale tu mogę ją Wam pokazać w pełnej krasie i obfocić niektóre co fajniejsze funkcje i ściegi.

Maszyna jest solidna, porządnie wykonana, stabilna (nie wierci się na stole) i niewielka, co akurat można poczytywać zarówno za jej zaletę, jak i wadę - zgrabna, łatwa do przechowywania i przenoszenia z miejsca na miejsce, ale przy szyciu dużych rzeczy z grubych lub puchatych materiałów chciałoby się trochę więcej miejsca do manewrowania w okolicy stopki. Jednak nie jest to jakoś bardzo uciążliwe. Pracuje, moim zdaniem, dość cicho.

Obsługa początkującemu nie sprawia większych trudności, wiadomo, trzeba czytać spokojnie instrukcję - jeśli coś nie wychodzi, to bez nerwów zacząć ustawianie od początku i zawsze okazuje się, że wszystko okej. Generalnie maszyna grzecznie współpracuje i pomaga początkującemu użytkownikowi, o ile się jej nie robi wbrew ;-) 

  
Liczba ściegów absolutnie wystarczająca, połowy nie używam.
Pierwszy rząd to ściegi zwykłe, m.in.: obszywanie dziurki, prosty, prosty przesunięty w prawo, zygzak, kryty i kilka ozdobnych. Drugi rząd to ściegi elastyczne i owerlokowe oraz ozdobne, które uzyskuje się ustawiając pokrętło na S1.  


Przydaje mi się bardzo potrójny ścieg elastyczny do szycia dzianin oraz opcja szycia podwójną igłą (trzeba dokupić) przy podwijaniu dołów i dekoltów.

Do dzianin od razu kupiłam specjalne igły w różnych rozmiarach oraz mocne igły do jeansu, które sprawdzają się przy wszelkich masywnych, sztywnych tkaninach. 4-stopniowe obrzucanie dziurek na guziki (specjalna stopka w standardowym wyposażeniu) - po prostu działa, nie mam zastrzeżeń, dziureczki bardzo ładne i równe.

Dokupiłam też stopkę owerlokową, która fantastycznie ułatwia prowadzenie przy krawędzi materiału przy obrzucaniu (zygzak trzeba ustawić na największy zasięg, żeby igła nie trafiała w środkowy drążek stopki). 

Już to raz pokazywałam, ale popatrzcie na porównanie. Po co komu overlock? ;-)

Stopka ze standardowego wyposażenia do wszywania zamków to super sprawa, można spokojnie wszywać nią też zamki kryte, sprawdza się też przy precyzyjnym szyciu przy samej krawędzi materiału.

Jeśli chodzi o igły i stopki, to z powodzeniem pasują szybkowymienne stopki z systemem MATIC od Łucznika np. kupowane w Auchan, jak również od ETI, oraz igły każde z półpłaską nasadą. Szpulki też kupuję łucznikowe. Oczywiście można kupować firmowe stopki i szpulki Husqvarny, ale są droższe, więc po co. Dodatkowo stopki zwykłe (nie-matic) również współpracują.




Konserwacja - co parę tygodni kropla oleju, żeby bebechy gładko chodziły, a po większym szyciu lub co parę dni wystarczy omiatanie wnętrza maszyny załączoną w zestawie miotełką-pędzelkiem.
Olejenie to nie zabobon, naprawdę słychać różnicę w pracy maszyny.

Wolne ramię, które ta Husqvarna posiada, to bardzo przydatna rzecz przy podkładaniu rękawów i nogawek.

Generalnie bardzo polecam jako maszynę na początki przygody z szyciem, potem, w miarę wzrostu apetytu i umiejętności, warto pewnie pomyśleć o większej i z bogatszym arsenałem ściegów.

Materiały, które szyłam na mojej Husqvarnie:

  • sztywne płótno,
  • jeans po parę warstw (nawet do 8),
  • cienką bawełnę,
  • dzianinę punto,
  • pseudomuślinową firankę,
  • cienki jersey t-shirtowy,
  • zszywałam kosmetyczkę z owatą,
  • grubą (naprawdę grubą!) dresówkę z meszkiem,
  • dresówkę z pętelkami po lewej stronie.
Przy odpowiednim doborze igieł i ściegów - wszystko super. Najgorzej było z bielastyczną dzianiną - kręciła się we wszystkie możliwe strony i musiałam odpuścić.

Wyższy model E20 ma parę ściegów ozdobnych więcej i np. możliwość cerowania, jeśli to kogoś kręci, automatyczne obrzucanie dziurek na guziki, brak możliwości przestawienia igły z pozycji środkowej w bok, ciut większą obudowę i kosztuje stówkę więcej.


Maszyna wyprodukowana w Chinach.

Jeśli macie pytania o tę maszynę, piszcie w komentarzach, z chęcią odpowiem :-)

poniedziałek, 15 września 2014

Candy urodzinowe



Krótko:
Mam urodziny. Dzisiaj. Wobec tego Candy-Konkurs jest urodzinowe.
Nagrody są dwie. Pierwszy zestaw rozlosuję wśród wszystkich uczestników, drugi zaś wymaga większego zaangażowania. Mam nadzieję, że pomysł Wam się spodoba, a nagrody będą warte podjęcia wyzwania :-)

Zasady najprostsze, jakie mogą być:

Zestaw pierwszy - candy 


  • Ciemny materiał (dł. 55 cm) to jakaś przemiła ubraniówka, z której uszyłam tę spódnicę.
  • Lila-wrzos (dł. 70 cm) i biały w prążki (dł. 80 cm) jest nie wiem czym, ale w dotyku przypomina grubą żorżetę.  
  • Anna. Moda na szycie nr 3/2014
To będzie losowanie. Jeszcze nie wiadomo, kto zostanie maszyną losującą: Mąż czy kot ;-)

Zestaw drugi - konkurs

  • Czekoladowa cienka, nieelastyczna bawełna koszulowa (dł. 215 cm)
  • Grubsze punto dł. 150 cm) w kolorze beż/kawa z mlekiem/lody orzechowe. Szyłam z takiego samego brązową bluzkę - nie kulkuje się.
  • Dzianina bawełniana zgaszony błękit (dł. 100 cm)
  • Camela. Bardzo gruba i sztywna, dobra do torebek, wykorzystałam ją w listonoszce-rowerówce (dł. 100 cm)
  • Stopki: do przyszywania guzików, do podwijania, do zamków zwykłych.
  • Taśmy bawełniane: granatowa, szer. 3,2 cm, niebieska, szer. 2,8 cm, biała szer. 2,8 cm.

Jury w składzie ja, Mąż i kot Leon wybierze najfajniejsze zdjęcie i ciuch, a ja to postaram się uszyć w ciągu roku :-)
Wszystkie nadesłane zdjęcia opublikuję na blogu w poście z wynikami wraz z odsyłaczami do blogów lub profilów FB (tylko proszę mi podać).

Oczywiście można startować równocześnie do obu zestawów.
Zabawa trwa do 15 października, więc macie kupę czasu :-)
Wyniki ogłoszę w ciągu tygodnia od zakończenia.
Nagrody mogę wysłać jedynie na terenie Polski.


piątek, 5 września 2014

Jeansowa spódnica z koła

Co tu dużo pisać - spódnica z koła.

Materiał to jeans, który rok temu miał być spodniami, przeleżał się i został nareszcie uwolniony! 

W sieci jest multum tutoriali, które różnymi metodami podpowiadają, jak skonstruować wykrój i uszyć. Do szycia, a przede wszystkim do poznania tajników paska, skorzystałam z tego, bo obrazkowe poradniki Eti są de best! Pojemną kosmetyczkę też szyłam na podstawie ich tutka.
Do samych obliczeń i konstrukcji wykorzystałam Lolę Joo :-)

Tym razem nie pokusiłam się o kieszenie, bo zamek wszyłam z boku, a poza tym chciałam mieć tę spódnicę na już, a nie mordować się z upakowaniem wszystkiego w jednym szwie.

I była gotowa rzeczywiście ekspresowo, pomijając oczywiście czas na wiszenie. Chciałam zdążyć na imieniny kuzynki, albowiem za punkt honoru postawiłam sobie na każdym rodzinnym spotkaniu występować w czymś nowym uszytym przez siebie.

Dół obleciałam lamówką, bo podkładanie grubego jeansu po okręgu przekraczało moje możliwości, a lamówkę mam już obcykaną.
 
Pierwotna długość była w kolano, ale czułam się jak przaśna dziołcha z niewymownie rozłożystym siedzeniem, więc niewiele myśląc, nazajutrz po imprezie urżnęłam i oblamowałam jeszcze raz. Razem 7 m. Za drugim podejściem musiałam się posiłkować wspomagaczem ;-) 

Nie macie już dość moich lamówek? Ja trochę mam, ale co poradzę, że to super sposób na wykończenie ;-)

Gdyby ktoś szukał innych tutoriali na spódnicę z koła, to proszę :-)

Purpleorchid
Szycie Honoraty
Jakuszyć
Papavero
Monikowo
Utkani
O-rety
Shallow Empty Love

Tu znajdziecie dyskusję o szyciu i podkładaniu dołu oraz wiele cennych porad i kruczków.

środa, 27 sierpnia 2014

Pierwsza sukienka, pierwsze Sew Along - Burda 5/2014 #114

Zabijcie mnie, nie wiem, dlaczego nie chodzę w sukienkach. Nawet kieckę ślubną zażyczyłam sobie z osobnym gorsetem.
Niemniej od długiego czasu chodziło za mną uszycie sukienki, jako kolejnego wyzwania. Wertowałam moje Burdy i w każdym modelu widziałam niebezpieczeństwo, że go do siebie nie dopasuję. Aż wreszcie trafiłam! I jeszcze trafił mnie projekt Szczecin Szyje - temat: sukienka. No to już nie miałam wyjścia. Nawet, o dziwo, zmieściłam się w czasie. 

Mąż mnie najpierw przegonił po pobliskich osiedlach i kazał wspinać się na murki....

... a potem po skałkach i kazał się wspindrać na górki. W pantofelkach na obcasie...

... i jeszcze zasiadać w rajstopach na chropowatych ławeczkach.

W poprzednim poście unaoczniłam, z ilu części składa się model, ale pomnóżcie to przez dwa, bo materiał był złożony. Zliczając wszystko, wychodzi 21 elementów. Dużo? Gdyby mi ktoś rzucił taką liczbą, pierzchłabym w popłochu, ale okazuje się, że szycie idzie jak po maśle. Same proste szwy. Tak naprawdę jedynym problemem mogłoby się wydać wdawanie zaokrągleń w cięciach francuskich na biuście i łopatkach. A jednak poszło jak z płatka. Znaczy się talię mam z lewej strony o 0,7 cm wyżej niż z prawej, ale co tam, kompletnie nie widać. Nigdy w życiu nie miałam tak idealnie wyprofilowanej przestrzeni na biust :-)

Oczywiście nie obeszło się bez przygód, albowiem dwa razy skracałam wykrój, potem przez tę nierówność talii musiałam wyrównać dół i w jakimś amoku ciachnęłam element, który miał był pozostać dłuższy o 10 cm. Musiałam sztukować. I nie wiem, na czym to polega, że wszystkie ciuchy skręcają mi się na którąś stronę. Na tej sukience przekonałam się o tym jeszcze lepiej niż na poprzednich projektach, bo okazało się, że dolna plisa, mimo że przyszyta równiutko, idzie po skosie. Na szczęście ginie to w mazach.

Rękawki są super. Naprawdę. Będę je pewnie podkradać do innych gorsetowych projektów. Dwie warstwy jeansu wydawały mi się za grube, a tymczasem wcale nie. I można swobodnie regulować, jak długie przyszyć i pod jakim kątem, wtedy odstają albo mniej, albo bardziej, co kto lubi. Zwężenie ich to też nie problem, można w ten sposób uzyskać szerszy dekolt.

Dorobiłam się wreszcie własnej metki. Najwyższa pora, bo te moje uszyciuchy jakieś takie bezimienne, normalnie nonamy ;-) Metoda Longredthread.

 A jeans kupiłam w zimie przez allegro z przeznaczeniem na torbę. Po wyjęciu z paczki zawiniątka wydał mi się paskudny, poszedł do szafy, potem miałam go w ogóle wydać w dobre ręce, aż zupełnie z głupia frant rozłożyłam go, owinęłam się nim i zakrzyknęłam do Męża: "Ej, patrz! Mam materiał na sukienkę!!!".
To chyba kwalifikuję się do "Uwalniania tkanin", co? :-)