piątek, 14 listopada 2014

Sweter z dzianiny - Burda 1/2011 #123 A

Nie wierzę, że USZYŁAM sweter. Swetry się przecież robi na drutach...

W internetach nabyłam dzianinę swetrową, podejrzanie tanią i na dodatek z domieszką wełny. Puchate to, miękkie i grube, w sam raz na zimę.

Zainaugurowałam też mojego Merrylocka. O ile założy się prawidłowo nici i ustawi odpowiednio naprężenia, to szyje jak marzenie. Ale nie jest to takie proste. Wiele metrów przez wiele dni przeszyłam, żeby ustawić wszystko, jak trzeba, a i tak na przykład następnego dnia pierwszy ścieg był... no właśnie nie było go. Ustawianie od początku.
Ponieważ nie znałam wykroju, nie wiedziałam, czy nie trzeba będzie czegoś zwężać lub poszerzać, najpierw szyłam samym łańcuszkiem, a dopiero potem obrzucałam 3-nitkowym overlockiem. Dwa razy dłużej, ale za to bez pomyłek. Łańcuszek pierwszego dnia szył pięknie, a drugiego już rwał nitkę po każdych pierwszych trzech wkłuciach. Naprężenia zjechałam aż w okolice 3 (z sugerowanych 6 - 7) i dopiero poszło.

Na jednym rękawie to nawet mi się paski zgrały :-)
Bebechy wyglądają fachowo, aż miło popatrzeć, chociaż jeszcze pewne niedociągnięcia widać, zwłaszcza na łukach. Po prostym obrzuca bajecznie, ale nie wiem, jak sobie poradzić z łukami, na przykład na podkroju pach.

Drabinka faaaajna. Ale nitka też się rwała, aż ze wścieklizny dostawałam piany.  W rezultacie jeden rękaw podłożony jest na raty co 3-4 centymetry, a w jednym miejscu w ogóle brakuje przeszycia, albowiem na zgrubieniu szwów całą materię wciągnęło mi w ogóle pod spód, wkręciło w chwytacze i musiałam pół covera rozkręcać, grrrr.

Przy okazji: nitki zabezpieczam poprzez zawiązanie ich jednym ruchem w supełek, a żeby znajdował się ona maksymalnie blisko materiału i nie wisiał farfocel, to wkładam w oczko śrubokręt do odkręcania igieł (albo trzonek prujki) i przyciągam jak najbliżej. Chyba bym się wściekła, gdybym miała rozplatać te wszystkie niteczki i wiązać na osobne supełki.
Dół trochę się rozciągnął przy drabinkowaniu, wobec czego, nauczona tym doświadczeniem, rękawy podkładałam, zmieniwszy ustawienie transportera na marszczenie. Super.

Wykrój posiadał spory dekolt łódkowy, nie licujący kompletnie z zimowym charakterem swetra (hula wiatr po obojczykach, hulaaaa!), wobec czego doszyłam plisę. Doszywałam dwa razy, ponieważ odstawała jak komin, a wiadomo - ten wiatr. Dalej odstaje, już nie wiem, czy tak musi, bo gruba, czy powinnam jeszcze bardziej naciągnąć.

Generalnie ze swetrem się nie rozstaję, uwielbiam go ponad wszelki rozsądek i chyba uszyję sobie drugi :-)

Podpatrzyłam u co najmniej trzech blogujących koleżanek "metryczki" szycia i uważam to za świetny pomysł - adaptuję :-)

Wykrój: Burda 1/2011 #123 A (skrócona długość, zmniejszony o 0,5 cm z każdej strony obwód dekoltu i doszyta plisa)
Rozmiar: 36
Materiał: dzianina swetrowa, 20% wełna, gramatura nieznana
Zużycie materiału: ok. 1,35 m
Maszyna: Merrylock 689
Ściegi: łańcuszek, 3-nitkowy overlock, 2-igłowa drabinka