wtorek, 13 maja 2014

Bluzki z marszczeniem - Burda 5/2009 #103A

No to teraz te bluzki, co czekały. Dwie, ponieważ wykrój tak mi "siadł", że będę go pewnie powtarzać do śmierci, tylko teraz po zdjęciach widzę, co jest jeszcze do poprawki.
Na tapecie było punto. Albowiem punto to dzianina, a ja koniecznie muszę bluzkę z dzianiny, z tkanin nie noszę, bo koniecznie musi miękko opływać i pracować, takiego mam bzika. Oraz punto, bo nie dość że dzianina, to jeszcze powiadają, a i macanie w sklepie potwierdziło, że będzie się dobrze szyć. Zweryfikowane in plus - szycie rewelacja. Ciągnie się tylko w poprzek, wzdłuż znacznie mniej, owszem, trochę pracuje, ale dla zwykłej maszyny niekłopotliwie. Szyłam ją potrójnym ściegiem prostym i igłą do dzianin, uprzednio sprawdziwszy na ścinkach naprężenie nici.
W obecnej dobie worów oversize, których nie rozumiem, ale podobno mody nie trzeba rozumieć ;-), otóż w dobie bezkształtnych tunik i bluzek o dwa numery za dużych trudno znaleźć w sklepie ciuch, który się będzie ładnie dopasowywał do wypukłości i wklęsłości, podkreślał kobiece kształty i przez odpowiednie cięcia modelował sylwetkę. Zazdroszczę kobietom, które w oversize wyglądają seksownie mimo tego, że optycznie wydają się rozmiar większe niż są w rzeczywistości - ja wyglądam od razu jak kloc ;-) Taki typ budowy. Dlatego kiedy ujrzałam model 103 z Burdy 5/2009 od razu wiedziałam, że jest MÓJ! To marszczenie przy biuście, ach, ten kobiecy dekolt zamiast wszechobecnych "po prostu dziur na głowę"... 

Patrzyłam na wykroju na te zęby, które trzeba poskładać w zakładki i kompletnie nie mogłam sobie wyobrazić, że niby jak ja to mam zrobić...?! Uznałam, że będę się tym martwić już podczas realizacji i dobrze, bo to intuicyjne. Przy okazji tego modelu dowiedziałam się, że plisa to pojęcie baaardzo obszerne, ponieważ Burda nazwała tak ten pasek na żebrach. Mnie do tamtej pory na myśl przychodziły tylko plisowane spódniczki i nijak się to miało do tego paska, no ale skoro tak jest fachowo.. ;-)

Modyfikacje, jakim poddałam wykrój polegały na zwężeniu pleców po szwie środkowym (dopiero na zdjęciach widzę, że przód też trzeba było zwęzić, ale i tak w życiu bym się tego nie podjęła) oraz rezygnacji z drugiej warstwy materiału w rzeczonej plisie, ponieważ punto należy do grubych i dość tęgich dzianin wobec czego powstawały grubaśne wałki z kilku warstw zapasów szwów pod biustem.
Z rękawami było tak, że na starcie umówiłam się ze sobą, że nie wiem, jak się wdaje, nie rozumiem, nie umiem, nie nauczę się, może kiedyś, więc zrobiłam taką szczypankę, o!

Niefachowo, ale zdaje egzamin.
Podwójna igła do podkładania brzegów to rewelka. Artykuł z kategorii "must have". Podobnie jak stopka owerlokowa do obrzucania krawędzi - cud-miód.

Poniżej z lewej zygzak ze zwykłej stopki, po prawej z owerlokowej - prawda, że różnica zauważalna?

A potem poszłam za ciosem. Mąż mi przyniósł w prezencie kolejną dzianinę punto, bo zapamiętał nazwę :-) Tym razem kwiecisto-plamiastą, więc mając na świeżo brązową bluzkę, wprowadziłam kolejne modyfikacje do wykroju. Mianowicie opuściłam miejsce na biust, albowiem mój wypada o ponad 5 cm niżej niż Burda przewiduje ;-) Na pierwszej bluzce widać, że plisa wyłazi zbyt wysoko, a ciągłe obciąganie nie pomaga, bluzka i tak podjeżdża. Wobec czego przedłużona została część górna góry, konkretnie podkrój pachy wylądował o 5 cm wyżej. Co znaczy mieć męża architekta - rzucił okiem na wykrój, położył drugi półpergamin, odrysował, przesunął, coś tam przedłużył, coś tam zaokrąglił w oparciu o istniejące krzywizny i wszystko gra. Ja to bym pewnie mierzyła jakimiś milimetrami albo rozcinała wykrój, a on to tak jakoś tylko przy pomocy oka, ołówka i "zmysłu". Jeszcze nie jest idealnie, ale już nie wkurza. Znaczy bluzka, nie mąż ;-)

Tym razem podjęłam wyzwanie rękawów. Nie takie one straszne, jak je malują. Mam nadzieję, że bezproblemowość nie wynikała z właściwości materiału lub fuksa, a po prostu z geniuszu krawcowej ;-)

Zwróciłam też uwagę, że należy jednak dopasowywać różne szerokości względem siebie, myśląc "do przodu", i udało mi się zbiec równo szwy plisy z tyłu, a nawet szwy boczne. Tu akurat trudno dojrzeć, ale jeśli ktoś wytęży wzrok, to zobaczy, jak bardzo są w linii.

Podsumowując: Wykrój jest wdzięczny, łatwy do ew. dopasowania, punto szyje się samo. Każdemu polecam, chociaż może niekoniecznie na bluzki, które powinny się miękko układać i "lać" jak w zamierzeniu obie powyżej... Dobrze, że nie postanowiłam szyć dekoltu-wody, uznając, że przecież to dzianina, to się na pewno będzie dobrze układać  ;-)

A jeszcze popatrzyłam sobie na tę sukienkę i miłuję ją dozgonnie. Bardziej lejąca się dzianina czeka.