czwartek, 26 czerwca 2014

Jak obliczałam kontrafałdy w spódnicy

Dla znakomitej większości z Was kontrafałdy pewnie nie są niczym trudnym, ja jednak musiałam nieco pomóżdżyć, jak je ładnie rozłożyć, jaką mają mieć głębokość i ile ich w sumie ma być.

Zaczęłam od tego, że układałam po trzy fałdy za każdym razem różnej głębokości i przykładałam do siebie, aby zobaczyć, które będą się najlepiej układać na materiale, którym dysponowałam. Próbowałam na kilu różnych bawełnach i na każdej wyglądało to trochę inaczej. Odkryłam, że liczy się nie tyle grubość materiału, co raczej jego sztywność. Ustaliłam, że więcej a mniejszych daje lepszy efekt obfitości. Stanęło na tym, że 7 kontrafałd z przodu i tyleż samo z tyłu będzie optymalnie. Najładniejsze i najłatwiejsze do odmierzania miały 10 cm głębokości.


Obwód docelowy, jaki chciałam uzyskać, to 79 cm, ponieważ spódnica ma się zatrzymywać na biodrach, a nie w talii. Zaokrągliłam do 80 cm dla łatwiejszych rachunków.  Jeśli połowa z 80 cm to 40 cm, do tego 7 kontrafałd po 10 cm - uzyskujemy 110 cm zużytego materiału na każdą część (przód i tył).

Nie wiedziałam, jak je porozmieszczać, rachunki też nie są moją mocną stroną, wobec czego poszłam na łatwiznę i rozłożyłam całą szerokość materiału, zaznaczyłam środek i odmierzałam po 5 cm jak leci do lewej i prawej, aż mi się materiał nie skończył ;-)

A potem układałam i szpilkowałam o tak, zaczynając od środka (materiał leżał prawą stroną do góry):


Po takim złożeniu uzyskujemy dwie warstwy pod spodem, które razem mają 10 cm, czyli każda po 5 cm. Wierzchnia warstwa złożona z dwóch zetkniętych ze sobą kawałków również ma 5 cm i tylko ten wymiar liczy się do docelowego obwodu spódnicy.

No i potem to już układałam jak leci, aż uzyskałam moje pożądane 40 cm. Z boków wygląda to tak, że od skrajnej kontrafałdy (jej spodnich warstw) zostało mi wolne 5 cm. Można to zobaczyć na pierwszym zdjęciu, po prawej stronie narysowana jest już linia bocznego szwu.

I zobaczymy, co wyjdzie dalej ;-) Już nawet zainspirowana radami wymyśliłam, jak wcisnąć zamek w środkową kontrafałdę z tyłu i jak to wszystko obliczyć.

Tylko jakoś mi się nie chce, bo leje i zimno, a spódnica na upały. Może powinnam się jednak brać do ocieplanej kurtki, byłaby jak znalazł, albo do polaru, brrr ;-)

20 komentarzy:

  1. Tak samo mierzę kontrafałdy - niby taka metoda "na około", ale przynajmniej jestem pewna, że wszystko będzie ok :) "Móżdżenie" idzie Ci świetnie, nie mogę się doczekać gotowej spódnicy - jak patrzę na Twoje poczynania to też nabieram ochoty na spódnicę z kontrafałdami :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak pisalam na FB, super tutorial. booooze jakbym chciala tak potrafic. i tez chce taka spodnice. pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przecież to nic trudnego.Trzeba tylko w siebie uwierzyć! :-)

      Usuń
  3. Bardzo fajnie to pokazałaś, jasno i przejrzyście :) Kontrafałdy to obok koła najlepszy sposób na pięknie układającą się spódnicę.
    Co do pogody - też ostatnio doszłam do wniosku, że to najlepszy czas chyba na dokończenie mojego letniego płaszczyka, który póki co zaczęty wisi w szafie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to cieszę się, może się komuś przyda, choć to takie małe coś dla początkujących. Podgoniłam kieckę w te dwa ładne dni, dzisiaj znowu ciągnie mnie do długich spodni. Ta pogoda kręci mną, jak chce ;-)

      Usuń
  4. Muszę przyznać, że nie mam zbyt dobrych doświadczeń z kontrafałdami - uważam, że potrzebna jest do nich odpowiednio sztywna tkanina(lub odpowiednia halka pod spódnicą), żeby uzyskać dobry efekt. Jeśli materiał jest zbyt miękki kontrafałdy "wiszą" prosto i spódnica nie jest ciekawa. Jedynie przy poruszaniu się widać co to za spódnica ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - jak zbyt miękka to wisi szmata. Chociaż to zależy, na co się człowiek umawia ze sobą, lejąca też może być ładna. Aktualnie w modzie są odstające na baczność, więc takiego materiału szukałam.

      Usuń
  5. Witam Swietny >Blog!!! bede tu stalym gosciem mam nadzieje ze sie zaraze!!! Pozdrawiam i zapraszam do mnie!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się, że się podoba. Zarażaj się, zarażaj :-)

      Usuń
  6. Ale świetny pomysł! Ja akurat w rachunkach niby dobra zawsze byłam, ale kiedy szyłam sobie firanę do sypialni, taką długą z zakładkami, to wyszło, hmm, nierówno to mało powiedziane. Ale co tam, jak powiesiłam tak powiesiłam, nie zmienię. A Twój patent sobie zapiszę, bo bardzo praktyczny, no i najważniejsze - wypróbowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo do suchych rachunków trzeba dodać jeszcze elementy nieprzewidywalne, czyli szyjącą! ;-)

      Usuń
  7. kontrafałdy to fajna sprawa!można pokombinować i mieć kilka spódnic,a każda inna. nie ma chyba gotowej metody na idealne kontrafałdy bo wiele zależy o materiału, grubości, sztywności i długości, czy szyjemy z jednego kawałka czy z dwóch...tak czy siak ja kontrafałdy darzę wielką sympatią!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pewnie - ja te kontrafałdy po prostu składałam i patrzyłam, jak materiał spływa w dół, centymetr w tę czy we w tę nie robi różnicy, więc sprawdziłam mniej więcej i dopasowałam wymiary, żeby się w miarę wielokrotność zmieściła w obwodzie. A teraz i tak wyrzuciłam po jednej z każdego boku, bo po sfastrygowaniu wszystkiego kieca leciała mi z bioder.

      Usuń
  8. Zapraszam do mnie po inspiracje,fajnie poradziłaś sobie z fałdami.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. kontrafałdy kontrafałdami, ale jakie urocze masz szpileczki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, prawda? :-) I bardzo wygodne, bo długie i mocne, ponoć japońskie, ale kto ich tam wie...

      Usuń
  10. Aaa! szyj tę kieckę i pokazuj, bom bardzo ciekawa efektu! Fałdy, kontrafałdy i wszelkie wariacje na temat (a w szczególności rozszerzane spódnice i sukienki) to moja miłość. A co do metody - ja najpierw liczę (studia matematyczne zobowiązują), a potem i tak robię podobnie, jak Ty (a wyniki liczenia wywalam za okno, bo tyle są warte ;) ).

    A w komentarzu powyżej czytam, że fajne szpilki i się zastanawiam, gdzie ona buty dojrzała (i co to są japońskie szpilki). Źle ze mną...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ale się ubawiłam :-)
      Spódnica wisi już w szafie, ale z obfoceniem to jest tak: albo jest czas, ale nie ma pogody, albo jest pogoda, ale nie ma czasu. To chyba zmora każdego blogera.

      Usuń

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie ślad - choćby uśmiech, słowo lub komentarz do tego, co piszę i pokazuję. To niezwykle motywuje, a dyskusje i porady jeszcze bardziej! :-)