poniedziałek, 26 maja 2014

Przyodziewek męski na cztery litery dresowy

Przykładna żona odziewa męża gaciami.

Każdy ma jakiś kłopot z kupowaniem w sklepie szytych taśmowo uniwersalnych ciuchów, wiadomo. A to zawsze pas odstaje, a to zawsze za ciasne w biuście, a to zawsze wisi na plecach, a to coś tam. Mąż z kolei kłopocik ma z długością spodni. Mierzy sobie prawie dwa metry wzrostu i nogawkę ma długości 36. O ile jeansy jeszcze-jeszcze da się kupić, to nie sposób znaleźć spodnie dresowe na długość 36 i pas 34. Wiecznie woda w piwnicy albo można upchnąć jeszcze półtora słonia.
Cóż zatem czyni zaradna żona z nowo pozyskanymi umiejętnościami szycia? Buszuje w necie w poszukiwaniu szarej/popielatej dresówki. Nie myślcie, że to taka łatwa sprawa trafić w męski gust. Niby szary to szary, może być albo ciemny, albo jasny - tak sobie myślałam, ale nic bardziej mylnego!
Rekomenduję dwa materiały różniące się odcieniem w skali mikro, dla mnie właściwie bez znaczenia, owszem widzę, że nie są takie same, ale bez przesady, i słyszę, że jeden super, a drugi "a feeee". I jeszcze żeby to dotyczyło materiału na koszulę, bluzę, spodnie "do ludzi", ale nie - to mają być spodnie do leżenia na dywanie przed komputerem! ;-) Po długich poszukiwaniach nareszcie mogłam zamawiać. Na żywo dzianina też została zaakceptowana, ufff :-)

I tu stanęłam przed nie lada problemem - z czego wykrój?? Niewiele się zastanawiając położyłam spodnie piżamowe na prześcieradle, odrysowałam, ciachnęłam, zszyłam jak leci - masz, mierz! To kolejny próbny projekt prześcieradłowy (mam ze trzy prototypy różnych spódnic) i ja nie wiem dlaczego, ale prześcieradło jakoś zawsze lepiej wygląda i pasuje niż później docelowa materia. Dodałam, gdzie trzeba, zwęziłam nogawki na wykroju i porównałam z jakimś tam wykrojem Burdowym, żeby sprawdzić, czy chociaż ogólny zarys mojego dzieła wygląda jak poprawne spodnie. Nie wyglądał. Jakoś te krzywizny na biodrach i podkrojach kroku kompletnie nie miały tych samych proporcji, co profesjonalne. Na czuja dorysowałam tu i ówdzie i zasiadłam do dresu. Ręka mi drżała, dresówka droga jakby co najmniej ze złotą nicią miała być, wyciachałam, wpuściłam najprostsze kieszenie w szwy, zrobiłam tunelik na gumkę, nie przyjrzałam się dokładnie całości, od razu zakrzyknąwszy "mierz!" i.... Ale jak to się stało, że nogawki sięgają z przodu nad kostkę, a z tyłu włóczą się po podłodze?!?! Nic to, wszyję ściągacz z tej samej dzianiny, będzie nawet ładniej. I bardzo mi się to wykończenie podoba :-) Czasem z dużego kłopotu wychodzi duża pociecha.

Dresówka pętelkowa od lewej strony. Obrzucona zygzakiem, szyta potrójnym ściegiem elastycznym. Muszę zanotować w pamięci, że tunel na gumkę powinien mieć 0,5 cm większą szerokość niż gumka, bo się rzeczona będzie kręcić i zwijać. I wymyślić, dlaczego spodnie zjeżdżają z tyłka, mimo że gumka jak widać wcale niezbyt luźna.
A tu co prawda wygląda, jakbyśmy zegarek reklamowali, ale proszę jednak bardziej zwracać uwagę na pierwszą w mojej karierze kieszonkę ;-)

I mamy portki w pełnej krasie :-)