Co by nie mówić, że sukienki i spódniczki takie kobiece i w ogóle,
to ja jednak jestem dziewczyna spodniowa i już. Skoro okazało się, że
portki już potrafię uszyć, poszłam za ciosem i z tego samego wykroju
zrobiłam drugie.
Na końcu powiem Wam,
dlaczego nigdy więcej nie pokuszę się o szycie z tego odszpilkowanego
wykroju oraz z jakiego powodu poprzysięgłam sobie, że dopóki nie posiądę
wiedzy, jak samodzielnie skonstruować spodnie, będę szyć z gotowych
wykrojów.
Wobec zbyt wysokiego stanu, zbyt wielkiego obwodu w pasie, jak i chęci urozmaicenia poprzednich spodni, wprowadziłam delikatne modyfikacje wykroju starożytną metodą "na oko". Kieszenie mają odrobinę mniejsze wloty, ale jest to zauważalne tylko dla mnie.
Ponieważ
spodnie miały mieć charakter nieco bardziej elegancki (lekko satynowana
bawełna elastyczna), powzięłam pomysł schowania guzika od spodu.
Odmierzyłam dziurkę, wyrżnęłam, przyszyłam guzik i efekt był nie do
przyjęcia: przód paska odstawał i całkowicie ukazywał zamek. Może coś
tam dojrzycie na tej roboczej komórkowej fotce.
Spędziłam
upojne chwile na fejsbuku, o tu, deliberując nad tym problemem z
kreatywnymi a uczynnymi mistrzyniami krawiectwa w składzie: Ania czyli
Czeremcha, Bedomna Wioletta z Szafy, Liliana z Zapomnianej Pracowni, Monika prowadząca blog Monafaktura, Ela czyli Sagitta
i bezblogowa Beata.
Nie uwierzycie, ile ciekawych rozwiązań
można wydumać nad czterema centymetrami kwadratowymi jednego małego
paska! :-D A może zaszyć, a może zatrzask, a może napa, a może haczyk, a
może haftka...
Stanęło na zaszyciu felernej dziury i przyszyciu guzika jak-pan-bóg-przykazał z przodu, jeno obleczonego materiałem spodniowym.
Stanęło na zaszyciu felernej dziury i przyszyciu guzika jak-pan-bóg-przykazał z przodu, jeno obleczonego materiałem spodniowym.
Pociągnęło to za sobą konieczność obleczenia kolejnych dwóch guzików do klapek-patek z tyłu, będących atrapami kieszeni.
Wspominałam
już, że pałam do wypustek wielką miłością, ale Mąż chyba jeszcze
większą, albowiem przez trzy dni nakłaniał, że pod paskiem koniecznie
powinna być kontrastowa wypustka. Cóż było robić - tak mu się poprzednie
spodobały, że wszyłam :-)
Taka wypustka to doskonały sposób na
uniknięcie nadmiernego rozciągania się elastycznego materiału. Zresztą i
tak na samym wstępie przeszyłam górną krawędź ściegiem stabilizującym
oraz przykleiłam na zapas szwu flizelinę. Podczas przymiarek, jak i później pas trzyma się i ani drgnie.
I
teraz przechodzę do nogawek, które ostatecznie przesądziły o rezygnacji
z wykroju na bazie starych spodni. O ile jakimś szczęściem tak zwanego
początkującego idioty udało mi się z podkrojem kroku i ani się nie
marszczy, gdzie nie trzeba, ani się nie wrzyna, ani nie wisi i nawet
cammel toe mnie ominął jakimś fuksem, o tyle na nogawkach poległam.
Poprzednie
portki okazały się skręcać od kolana w dół. Nie uniknęłam tego również
przy tych spodniach, jak również w następnych krojonych z jeansu. Te jeansowe tak się
skręcały, że w końcu zarzuciłam projekt.
Wobec
tego solennie przyrzekam, że nigdy więcej nie postąpię wbrew sztuce
krawieckiej i będę korzystać z wykrojów zgodnych z wyżej wymienioną ;-)
Już się szyją jeansy z tak popularnego modelu 115 z Burdy 3/2014, którymi zachwyciłam się u Sagitty.