Post będzie krótki, bo sprawa jest wstydliwa, czyli złamałam się i uszyłam kocyk z, tfu, minky ;-)
Kocyk jak kocyk, filozofii nie ma, wierzch - minky, spód - bawełna, środek - owata 150 mm. Owatę darliśmy z mężem na pół, bo za gruba była jak na kocyk, prędzej na kołdrę.
I to by było na tyle, wracam do moich konstrukcji pach i wypukłych pośladków ;-))
Cudeńko!!! ;) ;) ;)
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię szyć takich "pierdółek" ale czasami i mi się zdarza, szczególnie w okolicach świąt. Taki kocyk tez pewnie niedługo uszyję, bo w przyszłym roku zostanę ciocią więc chce małemu uszyć wyprawkę! Rozumiem, że butelka wina podczas szycia sie przyda na ukojenie nerwów ;)
Ale jednak proponuję PO, a nie W TRAKCIE ;-D Kiedyś po dwóch drinkach szyłam dziurki na sznurek w pasie... takie wiesz, wypasione, z odszyciem... Jedna dziurka wypadła na środku, druga na biodrze... :-D
UsuńA tutorial na kocyk będzie? ;) Oczywiście żartowałam. Fajny kolor tego minki.
OdpowiedzUsuńDobra jesteś hahaha
UsuńHahah, NIE BĘDZIE! A kolor udał mi się, oj udał, zresztą dostałam go w prezencie od koleżanki, pozostało tylko dobrać bawełnę :-)
UsuńKocyka jeszcze nie szyłam. Ale za to popełniłam śpiworek dla niemowlaka, chociaż nie wiem czy to się liczy, bo miał szwy po łuku i dwa zamki błyskawiczne ;) I wiem o czym mówisz, bo też żal mi było się z nim rozstawać :)
OdpowiedzUsuńAsia, jeśli to minky i jeśli to śpiworek, to nawet łuki i zamki nie kwalifikują uszytku do kategorii "porządne szycie" i kropka :-P Ale i tak serce się ściska, kiedy trzeba się rozstać..
UsuńTutek poproszę! Zgryźliwy post to i komentarz zgryźliwy :)
OdpowiedzUsuńP.s.ja mam dodatkowo alergię na róż :)
Powinnaś była napisać: "Daj tutek, bo nie mam czasu szukać" :-P
UsuńAle, ale..! Jak pięknie blady róż gra z grafitem i granatem! Przemyśl :-)
Cóż się dziwić, że cudeńkiem nazywają matki komin z minky czy opaskę jeśli na technice w klasie 5 zamiast wreszcie przyszywać guziki uczą się historii pisma technicznego. Córka przeglądając książkę kwiczała ze szczęścia , że ściegi, że szycie, szydełko i druty a tu po pół roku nic. Uwierzę już nawet w naukę robienia na drutach "na sucho".
OdpowiedzUsuńWiesz co, wydaje mi się, że to raczej chodzi o ogólną tendencję w każdej dziedzinie, że wszystko musi być wspaniałe, cudowne, piękne, niesamowite, nadzwyczajne - żeby przykuć uwagę. Skomentować cokolwiek jako ładne, miłe, przyjemne to już za mało.
UsuńA robótki na sucho to mistrzostwo :-P
Kocyk jaki jest, każdy widzi. Nie ma co szaleć z zachwytami, bo co potem przyjdzie napisać, jak wyskoczysz z jakąś zarąbiaszczą kreacją z mnóstwem plis, zakładek, zaszewek i do tego na podszewce. No co?! A tak na serio fajny jest, ale najfajniejsze w nim to, że szyty z myślą o kimś i na pewno sprawi radość. No dobra, to jeszcze się na koniec przyznam - ja też kupiłam rok temu minky, owatę i coś wierzchniego na kocyk, ale tak nie miałam serca, żeby zabrać się za jego uszycie, że Młody do tej pory śpi pod tym kawałkiem materiału! :D Taka ze mnie niesłodka mama, co dziecku "cudeniek" nie szyje ;).
OdpowiedzUsuńEj, no weeeeź, nie bądź wyrodna matka, uszyj synusiowi cudny kocyk ;-)) Swoją ścieżką jest to fajna rzecz i bardzo użyteczna, a przy tym miła dla oka :-)
UsuńCzyli nawet Tobie się to zdarzło!:D Ej, bo właściwie minky jest fajne, miękkie. Mam sweter z wersji rosette i bardzo go lubię. Sam w sobie materiał nie jest zły, ale szału na kocyki nie zrozumiem póki nie zostanę matką :)
OdpowiedzUsuńNo jest, jest fajne i miłe, i miękkie, i może nawet właśnie mnie natchnęłaś na bluzkę..? Tylko chyba się tego nie da nosić na gołe ciało?
UsuńJeszcze mi tylko komina brakuje. Ale przyznam się w sekrecie, że planuję... ;-)
Takie rzeczy mają jedną niekwestionowana zaletę, nie trzeba za bardzo przejmować się rozmiarami i nie trzeba znać bardzo szczegółowych wymiarów osoby, której się je podaruje:) Ale też zauważyłam,,że gdy muszę coś takiego uszyć od razu mi się nie chce. Lubię ambitniejsze projekty chyba:) Dobrałas do kocyka ładny kolor:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie - ambitniejsze wyzwania :-) Ale z drugiej strony taka praktyczność w połączeniu z urodą też ma swój urok. Choć na zasłonki moja mama czeka już drugi rok ;-)
UsuńCzemu wstydliwy? Wiesz, ile osób ma trudności z uszyciem takiego kocyka? ;) Toż to high level w porównaniu do dzianinowych nietoperzy :)
OdpowiedzUsuńNo tak, mało kto pyta o tutek na nietoperza, znaczy się - łatwe :-P
Usuńhahaha :-)też tak myślałam... dopóki nie urodziłam córki. Od czegoś trzeba zacząć uczyć się szyć. Ale faktycznie uszyć taki kocyk to jak sama piszesz nie jest prosto i szybko każda warstwa inaczej pracuje. Ja chcę taki na dodatek z wypustką a to dopiero wyzwanie:-)
OdpowiedzUsuńWiadomo - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a jak ma się dla kogo takie rzeczy szyć, to i zaczyna się chcieć. A skoro 90% kobiet ma dzieci, to w sumie co się dziwić, że temat kocyków i dresików przeważa.
UsuńRany?! Z wypustką?! To ja podziwiam i trzymam kciuki :-)
;)
OdpowiedzUsuńHehe, też kiepsko wspominam szycie Minky. Nie było tego na blogu, bo szyłam dla koleżanki. Najgorsze jak po przycięciu niebieskie fafoły latały po całym domu. Fu!
OdpowiedzUsuńFafoły! Hahahha :-D
UsuńSonatko, a gdzie robisz metki?????
OdpowiedzUsuńMetki zrobiłam sama metodą stąd: https://longredthread.wordpress.com/2011/10/05/jak-zrobic-wlasne-metki-tutorial/
UsuńBardzo proste i tanie, sprawdza się jednak tylko przy małych ilościach.
Proste formy też czasem są potrzebne, bo nie ma jak własnoręcznie wykonany prezent :)
OdpowiedzUsuńNa marginesie - w weekend będę szyć kominy (gwiazdka tuż-tuż), może bez filmu instruktażowego dam radę :D
Hahah, no i jak Ci poszło?? Sprostałaś?? ;-))
UsuńJakimś cudem przegapiłam wczesniej ten post... uważaj, bo jak Cię kiedyś dopadnie to matczyne szycie, to uderzy ze zdwojoną siłą ;) a mały klient będzie siedział i z dziką pasją wciskał te kropki na minky, siedząc w pelerynie jakiej sam batman by się nie powstydził... pelerynie w świeżo wyprasowane (...) lisy na turkusie, a potem pójdzie w nich spać, twierdząc, że to kotki :p takie to matczyne (s)życie ;)
OdpowiedzUsuńHahahah :-D Może tak kiedyś być! :-) A wciskanie kropek na minky to prawie jak strzelanie z folii bąbelkowej - pewnie taka sama frajda ;-)
UsuńJakimś cudem przegapiłam wczesniej ten post... uważaj, bo jak Cię kiedyś dopadnie to matczyne szycie, to uderzy ze zdwojoną siłą ;) a mały klient będzie siedział i z dziką pasją wciskał te kropki na minky, siedząc w pelerynie jakiej sam batman by się nie powstydził... pelerynie w świeżo wyprasowane (...) lisy na turkusie, a potem pójdzie w nich spać, twierdząc, że to kotki :p takie to matczyne (s)życie ;)
OdpowiedzUsuń