Żakiet wielkimi literami pisany, a szyty niemalże dwa razy. Historia jego była przeplatana wzlotami, ochami i achami, i okrzykami "jestem wieeeelkaaa!", jak również spektakularnymi wpadkami, skutkującymi wycinaniem całej formy od nowa w większym rozmiarze.
Wyobraźcie sobie, że trzy nas były, które szyły ten sam wykrój (każda w swoim rozmiarze), i każdej wyszedł ten żakiet ciut za ciasny nawet po popuszczaniu na szwach, gdzie się dało. Dla każdej z nas zbyt kusy był różnie - dla jednej mniej za mały, dla drugiej bardziej za mały, dla mnie niestety nie do przyjęcia. Mało tego, wszystkie go wydłużałyśmy, ile było można. W pierwszej wersji spróbowałam nawet podłożenie zrobić z osobnego kawałka materiału, ale nadal to nie było to. Wersja "A" nadaje się raczej do sukienek i spódnic. Wydłużyłam o 5 cm, a ponieważ w trakcie tej operacji zapragnęłam zaokrąglonych rogów, to właściwie skróciłam wersję "C".
Na szczęście kroiłam drugi żakiet, to i kieszonki były nowe. A w domu przyszło olśnienie i machnęłam rach-ciach.
Przyszywanie kołnierza to czarna magia i gdyby nie Daria z Fashion Nh, która zorganizowała warsztaty, sama bym tego nie ogarnęła. Nie
rozumiem Burdy i już, ale Daria wszystko pięknie i z cierpliwością
świętych męczenników wytłumaczyła i pokazała :-)
A
kiedy już miałam gotowe i pozszywane wszystkie części i nawet kołnierz
przyszyty, okazało się, że nowe rękawy są za krótkie. No rozpacz. I
znowu trzeba było kroić nowe.
No i wdawanie
rękawów... Tyle rad dostałam na facebooku, a i tak myślałam, że się
zastrzelę. Na szpilkach nie szło, zawijanie na palcu nie szło,
marszczenie nitkami nie szło... Poprawiałam trzy razy, bo albo się bułka
zrobiła z tyłu, albo materiał się przyszczypał, albo w ogóle nie miało
to ładnego kształtu. Nie wiem, czy we wszystkich żakietach aż tyle
trzeba wdawać?? W bluzkach jednak jest tego mniej i jakoś idzie to
ogarnąć ;-)
Projekt
kończyłam już sama w domu i trzeba było rozkminiać wiele elementów. I
powiem szczerze, że czapki z głów dla dziewczyn-samouków, które same
szyły żakiet, posiłkując się tylko opisami Burdy.
Potem było wszywanie poduszek i watoliny. Burda pisała o wkładzie, a na rysunku pokazywała poduszki... Kliknijcie tu, bo warto poczytać, jak się męczyłam ze zrozumieniem i jak pięknie zostało mi to wytłumaczone przez Czeremchę.
Potem było wszywanie poduszek i watoliny. Burda pisała o wkładzie, a na rysunku pokazywała poduszki... Kliknijcie tu, bo warto poczytać, jak się męczyłam ze zrozumieniem i jak pięknie zostało mi to wytłumaczone przez Czeremchę.
A tak całość powinna wyglądać od środka. Watolina rewelacyjnie modeluje zaokrąglenie ramienia.
A tak od zewnątrz pięknie się układa.
Sensownych tutoriali w necie jak na lekarstwo, ale dwa Wam tu zalinkuję, bo naprawdę warto obczaić.
Pierwszy dostałam od koleżanki na facebooku, jest po angielsku, ale babeczka tak wyraźnie artykułuje każde słowo, że nawet ja zrozumiałam, mało tego, bardzo dokładnie wszystko pokazuje. Zwróćcie uwagę, jak zaiwania maszyna przemysłowa! :-) KLIK
Drugi link to znana Estera Zawielak. Podaję Wam pierwszą część, a jest ich 6 i pokazują proces w czasie rzeczywistym od samiuteńskiego początku aż do końca. Tego potrzebowałam już tylko do przewracania podszewki. Za cholerę sama nie mogłam wyczaić, za co mam chwytać i jak to przewracać, tworzyły mi się spiętrzone kłębowiska materiału i nie mogłam ogarnąć, co i gdzie się skluszczyło w tym małym otworze w podszewce. Następnym razem otwór zostawię na plecach. Będzie długi jak Wielki Kanion.
Zresztą tak po chińsku przewracałam rękawy, że zszyłam je z podszewką niby okej, ale jednak zostały na zewnątrz. Rękawy oplatały cały żakiet od zewnętrznej do wewnętrznej strony bez możliwości wepchnięcia podszewki w rękaw ;-)) Pięknie się zapętliły, hehe, tu można zobaczyć efekt o drugiej w nocy ;-)
Pierwszy dostałam od koleżanki na facebooku, jest po angielsku, ale babeczka tak wyraźnie artykułuje każde słowo, że nawet ja zrozumiałam, mało tego, bardzo dokładnie wszystko pokazuje. Zwróćcie uwagę, jak zaiwania maszyna przemysłowa! :-) KLIK
Drugi link to znana Estera Zawielak. Podaję Wam pierwszą część, a jest ich 6 i pokazują proces w czasie rzeczywistym od samiuteńskiego początku aż do końca. Tego potrzebowałam już tylko do przewracania podszewki. Za cholerę sama nie mogłam wyczaić, za co mam chwytać i jak to przewracać, tworzyły mi się spiętrzone kłębowiska materiału i nie mogłam ogarnąć, co i gdzie się skluszczyło w tym małym otworze w podszewce. Następnym razem otwór zostawię na plecach. Będzie długi jak Wielki Kanion.
Zresztą tak po chińsku przewracałam rękawy, że zszyłam je z podszewką niby okej, ale jednak zostały na zewnątrz. Rękawy oplatały cały żakiet od zewnętrznej do wewnętrznej strony bez możliwości wepchnięcia podszewki w rękaw ;-)) Pięknie się zapętliły, hehe, tu można zobaczyć efekt o drugiej w nocy ;-)
Potem
jeszcze musiałam ponownie wszywać podszewkę w rękaw, bo wyszła za
długa. Ile ten żakiet kosztował mnie nerwów, ile prucia, ile wykonywania
poszczególnych elementów i etapów od nowa, to przechodzi ludzkie
pojęcie. Ale ja cierpliwa jestem. Może i ślimak, ale cierpliwy ;-)
Koniec końców wszystko się udało. Naprawdę, niechwalący się, WSZYSTKO jest super, aż dziw :-)
Długo zastanawiałam się, jak określić zużycie materiału i przyznam, że wobec powyższych perturbacji trudno mi jednoznacznie stwierdzić. Mąż za to trudności nie miał i z pełnym przekonaniem rzekł: "Zamawiałaś dwa razy po dwa metry, to daje razem cztery metry, prossste" :-P
Wykrój: Burda 3/2015 #112 C (skrócony)
Rozmiar: 38 (nawet w tym rozmiarze musiałam popuścić po 2 mm na szwach, grrrr!!)
Materiał: satyna bawełniana, podszewka elastyczna, elastyczna klejonka
Zużycie materiału: ok. 1,70 - 1,80 mMaszyna: Husqvarna E10
Rewelka!!! Kieszenie z zewnątrz w ogóle nie wskazują na to, że kryją w sobie tyle cierpienia! :)
OdpowiedzUsuńTo pewnie dlatego, że cierpienie uszlachetnia ;-)
UsuńJesteś niesamowita! Żakiet wyszedł przepiękny, no i jak na Tobie leży! Tylko pozazdrościć!!!
OdpowiedzUsuńDzięki za bardzo użyteczne linki ;)
Dziękuję :-) Mam nadzieję, że ktoś skorzysta z tych tutoriali, bo naprawdę są mega łopatologiczne.
UsuńNo i pięknie wygląda, kieszonki fachowe, podszewka fachowo wszyta, kołnierz przepiękny a rękawy - cud, miód i malina ;) - super! Cieszę się, że miałam w tym swój malutki udział, podsyłając ten link z tutorialem - za każdym razem, jak wszywam podszewkę w rękawy,to tam zaglądam - a wszywałam ją już kilka razy i dotąd nie mogę tego zapamiętać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Renata
No mówię Ci, że gdyby nie Ty, to ja bym zaginęła w tych kłębowiskach i nikt by mnie nie znalazł ;-) Poza tym tam tam jest ten myk z wszywaniem podszewki tak, żeby na dolnym rogu był kąt prosty, a nie podszewka po łuku, i to mi się bardzo podoba. W płaszczu zastosuję.
UsuńUwielbiam meskie podejscie do szycia ;) Zakiet jak od zawodowego krawca, dopieszczony i wychuchany. Podziwiam za cierpliwosc, bo przy takich schodach, chyba rzucilabym w kat.
OdpowiedzUsuńOpisow Burdy nawet nie czytam, bo niczego z nich nie rozumiem. Wole sama pokombinowac, ale za ten zakiecik to chyba podziekuje, bo to jeszcze nie moje progi.
P.S. To kiedy szyjesz nastepny? :p
Wiesz co, ja czytam i nawet najczęściej rozumiem, ale na tym poległam. Tego modelu nie polecam na pierwszy żakiet, o nie, nawet pomimo instrukcji obrazkowej.
UsuńNastępna będzie kurteczka w fasonie płaszcza, idzie szybciej, ale też nie jak po maśle. Dla odmiany... błękitna, hahah ;-)
Można by rzec-no wreszcie- bo cały internet już od dawna huczał o Twoim żakiecie a raczej o procesie jego powstawania :))Ale powiem Ci,że jest dopieszczony w każdym calu, świetnie leży i w ogóle.Gratulacje!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Was uszy nie bolały od tego huku ;-)) W każdym razie odetchnęłam z dumną ulgą :-)
UsuńPięknie odszyty żakiet, jestem pod ogromnym wrażeniem, Cudny jest !
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :-)
UsuńNo to kolejny to będzie już łatwizna :)
OdpowiedzUsuńTia.... właśnie toczę nierówną walkę z płaszczem :-P
Usuńu la la...piękniusieńki :)
OdpowiedzUsuńDzięki, Marto :-)
UsuńŚledziłam postępy na Fb i już się nie mogłam doczekać rezultatu ;-) wersja finalna sto razy lepsza niż sobie wyobrażałam oglądając fragmenty żakietu, gratulacje!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ja się też nie spodziewałam po fragmentach takiego efektu ;-) Dziękuję!
UsuńCudny Ci ten żakiecik wyszedł. Dopracowany w każdym szczególe. Mam nadzieje że praca nad nim Cię nie zniechęci i powstaną kolejne takie cuda.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Już mam plany żakietowo-płaszczowe, że łohooo :-)
UsuńCudny Ci ten żakiecik wyszedł. Dopracowany w każdym szczególe. Mam nadzieje że praca nad nim Cię nie zniechęci i powstaną kolejne takie cuda.
OdpowiedzUsuńŁo matulu, przecież ten żakiet jest po prostu idealny!!! nie mogę się napatrzeć jak cudnie się układa i oczywiście jak wspaniale się w nim prezentujesz!! Gratuluję cierpliwości oraz umiejętności!!
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję :-) Układanie to duża zasługa materiału, jest świetny i na pewno nie raz jeszcze coś z takiej bawełny uszyję.
UsuńBoski! Warto było się tyle namęczyć:-)
OdpowiedzUsuńOj, warto. Są takie projekty, które mnie złoszczą i męczarnie w ogólnym rozrachunku nie są warte efektu, ale w tym przypadku na pewno tak nie jest :-)
UsuńRewelacyjny! Pięknie uszyty i jeszcze ten kolor ach :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Obok koloru oczywiście nie mogłam przejść obojętnie.
UsuńWspaniały :) pięknie uszyty i piękny kolor
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie :-)
Usuńpodziwiam :P ja próbowałam szyć żakiet ale chyba z tej bawegi powstaną poduszki dla córki hahahaha :P
OdpowiedzUsuńAle może jeszcze się uda uratować??? Jak Ci coś nie wychodzi, to pytaj na fb, widzisz, jak dziewczyny pomagają. Bo czy ja wiem, czy bawega na poduszki... ;-)
UsuńWow! teraz to dopiero mam wielkie oczy. Przeczytałam o tych wszystkich zmaganiach (ja już od samego czytania się zniechęciłam ;p), a efekt końcowy taki piękny! No i ten błękit oczywiście :)
OdpowiedzUsuńNie ma się co zniechęcać cudzymi perypetiami, bo Tobie wcale się nie muszą przydarzyć. Na początek weź łatwiejszy wykrój, dasz radę :-)
UsuńWow, a dopiero co przeczytałam u Agnieszki, że kołnierze nie są trudne ;)
OdpowiedzUsuńPięknie Ci w niebieskim :) Żakiet - bajka! Normalnie jak ze sklepu (w sensie, że to komplement!! ;)) I tylko pytam, gdzie Twoja metka? ;)
Wiesz co, ja też to przeczytałam i chyba wydrapię Agnieszce oczy, hahaha ;-)))
UsuńA metka? Ach, metka! Zapomniałam... ups.
Nnno! cały wysiłek i nerwy absolutnie opłaciły się! musisz sama przyznać :-) żakiet jest po prostu idealny!!! pod względem odszycia i wyglądu :-) Większość bab będzie Ci go zazdrościć, że hej! Ja na szczęście nie należę do kobiet, które żakieciki noszą - na szczęście, bo nie będę musiała czegoś takiego szyć hahaha
OdpowiedzUsuńNawet bez przymusu przyznam :-)) Baby w pracy oniemiały i nawet wyobraź sobie, że teściowa się tym moim żakietem chwaliła przed znajomymi!
UsuńA Ty się tak nie zarzekaj, bo jak rozwiniesz skrzydła, to i do żakietu dojdziesz :-)
Zbieram właśnie szczękę z podłogi i sprawdzam, czy wszystkie zęby mam na miejscu, bo tak gruchnęła, że aż echo poszło! Żakiet jest rewelacyjny! Uszyłaś go po mistrzowsku i precyzją godną podziwu :) Jestem pod ogromnym wrażeniem. Cały czas. Nieustająco. A z łączeniem rękawów właściwych z rękawami z podszewki też kiedyś tak zaszalałam. I strasznie się dziwiłam, że mi ta podszewka nie chce się znaleźć tam, gdzie powinna ;) Bardzo lubię bawełnę satynowaną. Twój żakiet pasowałby do mojej sukienki ;) Wyglądasz ekstra!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci pięknie za miłe słowa :-) Jakież to pocieszające, że nie tylko mnie się przygoda z rękawami przytrafiła :-)
Usuńp.s. Żakietu nie oddammmm! ;-)
Pięęęęknie!!! Oddaję pokłony! Mistrzowsko uszyłaś ten żakiet, aż mi się zachciało takiego i to w tym kolorze!
OdpowiedzUsuńTo się wygrzebuj z dziecięcych ciuszków i do dzieła! :-)
UsuńBardzo, bardzo ładny. Mój najpierwszy niedokończony wisi w szafie, a w zasadzie zostały mi tylko dziurki, guziki i ręczne wykończenie podszewki. Chyba mnie zmobilizowałaś do wyciągnięcia go i dokończenia.
OdpowiedzUsuńNo wiesz co, żeby na tym etapie utknąć... Do roboty i pokazuj! :-))
UsuńŚliczny kolor! Aż poczułam Twoją ciężką pracę czytając posta. Potwierdzam - kredki na zdjęciach nie widać, a biała podszewka wygląda bossssko :-)
OdpowiedzUsuńPrawda, że biała do błękitu fajnie wygląda? Jak już będę miała własną pracownię, to w takich kolorach urządzę :-)
UsuńGenialny pomysł, tak śródziemnomorsko.
UsuńPiękny :):):) Gratuluję :))) Dobra robota....:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :-)
UsuńAaaaaaa! RE-WE-LAC-JA!!! Czapki z głów! Mega Ci wyszedł... Ja bym drugi raz nie wykroiła ;) Swoją drogą, planuję żakiet w bliskiej przyszłości i jakoś do tej pory chyba nie doceniałam przeciwnika... Teraz czuję się psychicznie przygotowana :) Gratuluję! Świetny Ci wyszedł (i dlaczego kolor w ogóle w Twoim przypadku mnie nie zaskoczył? ;) )
OdpowiedzUsuńPowiem Ci w tajemnicy, że to nie pierwsza rzecz krojona drugi raz.. ;-)
UsuńPrzeciwnik nie jest taki straszny, winę za moje perypetie w największej mierze ponosi wykrój, Więc nie sugeruj się, nie zrażaj, tylko bierz inny model albo jeśli ten Ci się podoba, to już wiesz, na co zwracać uwagę.
To następny uszyciuch też Cię nie zaskoczy kolorem, haha ;-)
No i co tu rzec. Dla mnie mega mistrzostwo i wyglądasz cudnie!
OdpowiedzUsuńŚlicznie dziękuję! ;-)
UsuńNo i proszę, Trud się opłacił, kto by pomyślał, że to Twój pierwszy zakiet :)
OdpowiedzUsuńWyglada super, pieknie dopasowany, odszyty a kolor fantastyczny, chyba tez sprawię sobie taki błekit. Swieżutki i taki twarzowy. Brawo !!!
Przyznam szczerze, że nie mam mu nic do zarzucenia i sama jestem w szoku, że tak za pierwszym razem :-) Dziękuję za miłe słowa!
UsuńPerypetie niezłe miałaś z nim ale trud się opłacił, warto było bo wyglądasz świetnie!
OdpowiedzUsuńKolor też nie był moim zaskoczeniem :)
No widzisz.. jakoś tak jest, że wchodzę do sklepu po jakiś inny kolor i zawsze wychodzę z niebieskim ;-)
UsuńZbieram szczękę z podłogi! Mega!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie porysowałaś podłogi!! ;-)
UsuńGratuluję! Wyszedł super i relanium już nie potrzebujesz. Teraz już możesz śmigać z szyciem :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Żeby nie zapomnieć, jak to było, od razu wzięłam się za płaszczyk.
UsuńZakiet jest idealny. Trudno uwierzyc ze nigdy jeszcze zakietu ńi szylas. Widac Daria dobra nauczycielka a ty mega-zdolna uczennica
OdpowiedzUsuńA ja nie wierzę, że uszyłam! ;-) No, gdyby nie Daria, to nie wiem, jak by to było.. Szyłabym go do następnej wiosny chyba.
UsuńNa początek powiem, że dostałam gęsiej skórki parę razy przy czytaniu powyższej historii, ale też odrobinę odetchnęłam. Gęsia skórka, bo właśnie wzięłam się za szycie pierwszego żakietu, w dodatku nie dla siebie. Odetchnęłam z dwóch powodów. Pierwszy - nie tylko ja mam przy tym takie perturbacje. Drugi - Twój żakiet jest fantastyczny, dopracowany i leży jak ulał, w związku z czym da się osiągnąć należyty efekt za pierwszym razem (dodam, że od razu zaplanowałam dwa pod rząd - pierwszy, do użycia warunkowo, drugi - do użycia). Chylę czoła i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńszycienakrawedzi.blox.pl
Kukuszko, trzymam kciuki za Twój żakiet, zwłaszcza żeby warunkowy spełniał warunki :-) Kiedy teraz czytam jeszcze raz i wspominam całą historię, to jakoś nie wydaje mi się już taka wredna. I nawet zachodzę w głowę, skąd tyle problemów, przecież żakiet nie jest taki trudny. Ale to naprawdę wina modelu.
UsuńWielkie WOW ! :) Mam nadzieję, że dojdę kiedyś do takiego poziomu umiejętności. Póki co nie wszyłam jeszcze ani jednej podszewki, ale noszę się z tym coraz bardziej na poważnie :) W razie problemów wiem, gdzie uderzać ;)
OdpowiedzUsuńDojdziesz, dojdziesz :-) Ja jeszcze pół roku temu patrzyłam na żakiety tęsknym okiem, ale kończyło się na oglądaniu modeli w Burdzie ;-)
UsuńNo to w końcu udało mi się zabrać tu głos :) Nie będę odkrywcza mówiąc, że żakiet jest genialny, a trud pracy opłacił się bardzo! Podziwiam Cię za cierpliwość, precyzję, no i uwielbiam za kolor :) Czas chyba zmienić target z sukienkowo-spódnicowego na coś bardziej ambitnego, bo zzieleniałam z zazdrości ;)
OdpowiedzUsuńA widzisz, a ja się przerzuciłam na sukienki, bo już się tyle Twoich naoglądałam, że już niemożnością było to dłużej odkładać :-) Tę, którą szyłaś w wykroju podszewki, już machnęłam :-)
UsuńSkoro uszyłaś, to pokazuj! Ciekawość mnie zżera :)
Usuńnice as always :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.itsmetijana.blogspot.com/
O kurcze... jest to wydarzenie :) Dopieszczony w stu procentach, jest mega moc :)
OdpowiedzUsuńNo, aż się dziwię, że w Wiadomościach nie podawali ;-))
UsuńPięknie uszyty, naprawdę udał Ci się za tym drugim razem wzorowo :-) Ja też miałam wrażenie że rozmiar jest ciut za mały ale nie powiększalam, może u mnie zadziałało na korzyść to, że materiał miałam dość mocno elastyczny? Ten model chyba po prostu ma być dopasowany. No i zrobiłam wersję dłuższą z długaśnym rozporkiem z tyłu, to też pewnie jakoś tam wpływa na komfort noszenia. Co do wdawania rękawów w tym żakiecie to pierwszy raz od iluś tam żakietów miałam problem i musiałam poprawiać. Myślałam że przy elastycznym materiale będzie łatwo a tymczasem cudem udało mi się uniknąć szczypawek a jak już je wszyłam to zobaczyłam jakieś dziwne marszczenia i odstawania i musiałam poprawiać. Tjaaa, klapki były trudnawe i za duże. Po ich uszyciu stwierdziłam ponadto że nie potrzebnie burda każe zrobić otwór zwężający się ku dołowi - przecież klapka się rozszerza i zasłania go tak czy siak :o
OdpowiedzUsuńGeneralnie gratuluję udanego żakietu, ja też się nad moim sporo napracowałam ale dobrze uszyty żakiet nosi się nawet kilka lat więc warto :-)
Czyli potwierdzasz, że wykrój mocno dopasowany. Wiadomo, że każda się stara wpasować jakoś w rozmiarówkę, ale to są zawsze jakieś widełki - czasem jesteśmy bliżej dolnej granicy, czasem górnej.
UsuńNo i bardzo się cieszę, że nie tylko ja miałam z tymi rękawami problem, hehe. Jeśli wytrawny "wszywacz" też się męczył i poprawiał, znaczy, że nie jest ze mną tak źle ;-)
Achy i ochy uzasadnione. Brava, oklsky, owacje :) A niedobory w oryginale wynikają pewnie z mody na Przyciasnego Przedstawiciela branży wszelakiej. Proszę spojrzeć na męskie marynarki zapinane na jeden guzik. Musiało odbić się na modzie damskiej.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszych wyzwaniach szyciowych :)
Przyznam, że spodziewałam się raczej, że będzie za luźny, jak większość workowatych ciuchów Burdy. A tu niespodzianka. Ale mam nauczkę, żeby do każdego nowego, niesprawdzonego wykroju dodawać po 2 cm zapasów, żeby było z czego popuszczać. Swoją ścieżką, okropne określenie... hahahha.. popuszczać ;-))))
UsuńSonata, takie cuda szyjesz, a pytasz o inne rękawy do bluzki? Z zamkniętymi oczami dasz radę.
OdpowiedzUsuńUszyłam w życiu kilka żakietów, ale żaden nie był taki cudny. Rzuciłaś na kolana!
AgaM
Aga, dziękuję za te słowa :-) ale ja naprawdę nie poradziłam sobie z lamówką w podkroju pachy - co bym nie robiła, to ściąga i marszczy. Dlatego chciałam doszyć choć malutki rękawek.
UsuńWielkie dzieki za ten post!!! Jesienia planuje uszycie zakietu z tego dokladnie wykroju Burdy ( wlasnie udalo mi sie kupic to stare wydanie na e-bayu) Wszystkie Twoje wskazowki sa na wage zalota!!!!!! Mam na swoim koncie jedno wszywanie kolnierza i wiem jaki to dramat! Twoj za to wyszedl fantastycznie! Pelna profesja! :) Gratuluje i zazdroszcze ze Twoj juz jest gotowy :) :D
OdpowiedzUsuń